Komentarze: 0
O Rozynie
Baba jedna miała córkę
jedynaczkę, bardzo piękną. Zawsze jej mówiła: "Nie pójdziesz ty za
chłopa, tylko za pana". Choć się zalecał jaki parobek czy kmiecy syn,
Rozyna pójść za niego nie chciała, wiele o sobie trzymając i tylko
przybycia pana wyglądała. Nie umiejąc i nie chcąc się brać do żadnej
roboty, chodziła całymi dniami po łąkach, zbierała kwiatki, piosneczki
śpiewała, a nigdy nabożne.
Jednego
razu, kiedy tak chodziła, widzi, że jedzie kareta, z której piękny pan
okienkiem wychylił głowę. Na widok dziewczyny zbierającej kwiatki, pan
wyciągnął czerwoną jedwabną chustkę i trzymając ją w ręku, woła:
- A toś ty Rozyna, Rozyna moja jedyna.
Kareta stanęła przed dziewczyną
- Najpiękniejsza z dziewcząt, pojedziesz ze mną, bo jestem panem dla ciebie.
- Pójdę matusi powiedzieć - rzekła Rozyna po chwili namysłu.
-
Nie odchodź nigdzie, bo bym odjechał, lepiej wsiądź od razu. Jestem
bardzo bogaty, ty i matusia będziecie miały dużo pieniędzy.
Słysząc o pieniądzach, Rozyna na nic już nie zważała i wsiadła do karety.
Furman trzasnął z bicza i pojechali.
W
powozie pan zaczyna ku dziewczynie miłosne stroić ceregiele. Teraz
dopiero ją strach ogarnął, bo spostrzegła, że ów kochanek ma racice
zamiast nóg, pazury zamiast rąk i dwa rogi wystające spod kapelusza.
- A gdzież my staniemy? - pyta niespokojna Rozyna.
A na to on:
Pojedziemy przez Kraków,
bo ja tam mam dwóch bratów,
pojedziemy przez bór, las,
opadnie tam srebrny pas.
Gdzie staniemy - zobaczemy.
Jechali, jechali, w końcu stanęli przed piekłem, tam zakołatał on w okno i woła:
Otwórzcie bratowie,
tego ciała katowie!
Wylecieli drudzy diabli, porwali dziewuchę, posadzili na stolcu i proszą:
- Napij się smakolcu.
Dopieroż
jak się zaczęły tańce, a było bardzo ludno w piekle o tej porze, bo i
czarownice tańcowały, widzi Rozyna, że źle, poznała, w jakiej jest
kompanii, lecz już za późno myśleć o tym. Wziął ją diabeł i tańcuje z
nią do sądnego dnia.
Chłop i diabeł
Jeden gazda mieszkał na
polance wśród lasu, który był wraz z polanką jego własnością. Ale
diabeł wyrządzał mu w tym lesie szkodę, bo wyrywał krzaki i zioła,
wywracał drzewa i kładł to wszystko na kupę, bo chciał sobie miejsce
łyse zrobić w tym lesie, jako plac na jakieś diabelskie wesele. Gazda
zdybał go na tej czynności i powiada, że pójdzie na skargę na niego do
starszego diabła, jeżeli mu tej szkody nie zapłaci. Diabeł się go pyta,
wiele pieniędzy chce za te powyrywane patyki? Gazda zdejmuje czapkę z
głowy i mówi, że tyle chce pieniędzy, ile się w tę jego czapkę zmieści.
Diabeł mówi, że dobrze, i poleciał po te pieniądze.
Tymczasem
gazda wykopał mały, ale bardzo głęboki dół i na nim położył czapkę,
którą przedziurawił. Diabeł znosi pieniądze, sypie i sypie, ale
napełnić czapki nie może, bo pieniądze wciąż lecą do dołu. Nareszcie,
gdy mu już pieniędzy zabrakło, idzie po nie do starszego diabła, a ten
mówi:
- Nie dam, bo to za drogo, więc idź do gazdy, niech ci wróci twoje pieniądze, a ty mu oddaj jego drzewo.
Idzie diabeł do gazdy, ale gazda nie chce zwrócić pieniędzy.
Diabeł znów idzie do swego starszego ze skargą na gazdę. Starszy powiada:
-
No powiedz mu, że oddać musi, chyba że trzy rzeczy lepiej niż ty zrobi:
najprzód, jeżeli lepiej od ciebie świsnąć potrafi; po drugie, jeżeli
cię przegonić potrafi; a po trzecie, jeżeli tak jak ty trzy razy
obniesie trzymaną na plecach swych kobyłę naokoło jeziora.
Przychodzi diabeł do gazdy i mówi mu, żeby zaświstał.
- Zaświstaj ty pierwszy - gazda na to.
Diabeł zaświstał przeraźliwie, iż zdawało się, że nikt z ludzi tak zaświstać nie podoła. A gazda mówi:
- Zawiąż sobie oczy i uszy, bo ci mój głos jedno i drugie powyrywa.
Diabeł
sobie zawiązał. Wtedy gazda, jak porwie pałkę, jak się zamierzy i
świsnął mu nią z tyłu przez ciemię, tak że diabeł z rykiem poleciał do
piekła.
Przyleciał i mówi starszemu:
- A niech go pioruny trzasną, a to mnie zamalował!
- No teraz idź i niechaj cię przegoni, boć przecie dobrze mu wiadomo, jak prędko biegają diabli - starszy mówi.
Diabeł poszedł i mówi gaździe o przegonach. Gazda na to, pokazując zająca, którego puścił:
- A widzisz, jak mój stary dziadek biega!
Diabeł zląkł się i biegać już nie chce. Idzie znów do starszego.
-
Nie dałbym mu rady, bo kiedy dziad już tak prędko biega, to gdzieżby ja
tam z wnukiem, z takim młodym mógł się mierzyć? - powiada.
- To niechże obniesie, tak jak ty, trzy razy kobyłę naokoło jeziora, a wtedy mu pieniądze zostawisz - starszy na to.
Diabeł
poszedł do gazdy, wrzucił se kobyłę na plecy i, podtrzymując ją rękami,
obniósł trzy razy. Oddaje ją potem gaździe, by tę samą sztukę pokazał.
Gazda powiada, że większą jeszcze sztukę dokaże, bo kobyłę już nie w
ręce, ale między nogi weźmie i nogami będzie podtrzymywał. Wsiadł tedy
na kobyłę i oczywiście, nierównie prędzej niż diabeł objechał na niej
trzy razy jezioro.
Wtedy gazda wygrał zakład i pieniądze przy nim pozostały.